Kiedy każda kolejna książka danego pisarza spotyka się z uznaniem i sympatią czytelników, zazwyczaj chcą oni poznać wszystko, co wyszło spod pióra autora. Zachwyceni, zaciekawieni jednym tekstem, sięgają po następne. Tak dzieje się właśnie w przypadku twórczości Grzegorza Kozery. Wszyscy, którym podobały się: Co się zdarzyło w hotelu Gold, Droga do Tarvisio czy Berlin, późne lato zapewne mieli ochotę na więcej. Tymczasem, wydana w 2004 r. przez Oficynę Wydawniczą „STON 2”, jego debiutancka powieść Biały Kafka stawała się już niemal białym krukiem. Jej wznowienie przez wydawnictwo Dobra Literatura w 2014 r. okazało się strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu dostępność tego tytułu znacznie wzrosła, co ucieszyło czytelników i coraz liczniejszych fanów tego poety, prozaika i dziennikarza.
W moim przypadku było odwrotnie. To od pierwszego wydania Białego Kafki zaczęła się moja przygoda z prozą Kozery. Przeczytałam tę książkę rok temu i odtąd w miarę możliwości nadrabiam lekturę pozostałych utworów. Tego pisarza uznałam za swoje odkrycie minionego roku. Doprawdy nie mam pojęcia, dlaczego nie czytałam go wcześniej! Ma on pełen klasy styl, inteligentne poczucie humoru, a przede wszystkim – coś do powiedzenia. Innymi słowy: nie pisze o niczym, unika schematów, nie stosuje „fajerwerków”, nie ucieka w zbędne opisy i dygresje, a ironia, wiedza i doskonała umiejętność obserwacji to jego narzędzia.
Biały Kafka to opowieść o uzależnieniu prowadzącym do upadku, ale i z nadzieją na ocalającą moc uczucia. Kobiety i alkohol –„te dwie są miłości i dwie śmierci moje” – mówi główny bohater słowami J. Lechonia, określając te „pasje swojego życia” także w dość trywialny, dosadny sposób. Nie obdarzony nazwiskiem, czy przynajmniej imieniem, bohater staje się takim „everymanem”. Każdy bowiem, bez wyjątku, może przekroczyć granicę między przyjemnością a koniecznością, wpaść w szpony nałogu, z którego wyrwać się mogą tylko najsilniejsi. Ludzie o mocnej woli, odnajdujący swój sens istnienia, cel, wartość w życiu, na których im zależy.
Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie – i choć całość jest fikcją literacką – jej przekaz jest szczery, prawdziwy, docierający do odbiorców. Pomaga zrozumieć stadia uzależnienia i konsekwencje alkoholizmu. Daje także nadzieję, że nic nie jest stracone do końca. Powieść cieszy się dużą poczytnością, także wśród osób borykających się z poruszonym w niej problemem. Może mieć bowiem walory terapeutyczne.
W felietonowo krótkich rozdziałach znajdziemy gorzko-ironiczną „spowiedź” dziennikarza staczającego się na alkoholowe dno, codzienność opisaną w niecodzienny sposób, niemal groteskowe sceny, literackie odniesienia. Poznamy bohaterów takich jak: poeta Pierzasty, malarz Lucek, mecenas Ceausescu, publicysta Kuś, terapeuta Józek, doktor Pikawa, oraz niemal mityczna Weronika. Pragnienie tej ostatniej staje się dla redaktora „światełkiem w tunelu”, motywacją do podjęcia decyzji. Tymczasem jest zagubiony i uwikłany, niemal jak Józef K. z Procesu F. Kafki. Nieprzypadkowo znalazło się w tytule to nazwisko. Dokładnie Biały Kafka to tytuł wiersza umieszczonego na końcu, jako ostatni rozdział.
O tej powieści powiedziałabym, że jest męska – ze względu na oszczędny styl i dosadny język – żeńska – ze względu na wątek kobiet w życiu bohatera – ale na pewno nie jest nijaka! Określić ją można słowami: bezpretensjonalna, szczera, prawdziwa, nietuzinkowa, ironiczna, wzbudzająca emocje, intrygująca, dająca do myślenia, warta uwagi. W moich skojarzeniach pojawiło się odwołanie do Jerzego Pilcha, zarówno tematycznie (Pod Mocnym Aniołem), jak i nieco pod względem stylu, ale to z góry zaprocentowało kredytem zaufania dla Grzegorza Kozery. I wiem, że go nie zawiódł, bo kolejne książki jego autorstwa okazały się równie frapujące, a nawet lepsze od prozatorskiego debiutu.
Nieważne, w jakiej kolejności będziecie sięgać po publikacje tego pisarza, bo niezależnie od czego zaczniecie, nabierzecie apetytu na więcej. Takie uzależnienie…
Grzegorz Kozera, Biały Kafka, Dobra Literatura, 2014
Brak komentarzy do “Biały Kafka”