Tak jak pierwszy tom cyklu kojarzy się przede wszystkim ze smakiem ciastka, magdalenki zanurzonej w herbacie, budzącej wspomnienia młodości, tak w tomie drugim główny bohater, alter ego Prousta wchodzi w wiek, gdy najważniejsze stają się dziewczęta….
Pisarz przepięknie odmalowuje życie francuskiego mieszczaństwa w czasach tzw. belle époque. Zwraca uwagę na każdy detal, niuans. Wnikliwie ukazuje relacje międzyludzkie, i tu również ważny jest każdy detal, każdy niuans. Proust odkrył to, co w XX wieku potwierdzili naukowcy:
Gdy tylko dźwięk jakiś zasłyszany dawniej lub zapach kiedyś odczuwany przypominają się naszej pamięci i zaczynają istnieć zarazem w teraźniejszości i przyszłości, wówczas trwała i zwykle ukryta istota rzeczy natychmiast zostaje wyzwolona i nasze prawdziwe ja budzi się i ozywa w owej chwili.
Dodatkową wartością jest oczywiście wspaniały język w mistrzowskim tłumaczeniu Tadeusza Boya Żeleńskiego, który tak pisze o W poszukiwaniu straconego czasu:
Kariera pisarska Prousta szła drogą dość niezwykłą. Zaczęła się stosunkowo późno, przerwała ją wojna, potem przecięła ją rychła śmierć. Ale mimo że w chwili zgonu nieznane było jeszcze w całości jego dzieło, już niepodobna było wątpić, że odszedł artysta i myśliciel na miarę największych; Proust zaważył jak mało kto na swojej epoce. Tuż po śmierci Prousta zaczęto gromadzić – z niezawodną pewnością ich znaczenia – dokumenty tyczące pisarza i człowieka, listy, wspomnienia, tradycje ustne.
Równocześnie zaczęła narastać legenda. Nie ma dziś czytelnika – a może i nie czytelnika – Prousta, który by nie wiedział o jego chorobie, o jego światowych sukcesach, o jego późniejszym odosobnieniu, o jego dostatku, hojności, neurastenii, dziwactwach, o heroizmie wreszcie, z jakim do ostatniego tchnienia pracował, uzupełniał swoje dzieło, spożytkowując jako materiał twórczy własne cierpienie, niemal własną śmierć.
Tadeusz Żeleński (Boy)
Źródło: Informacje prasowe Wydawnictwa MG
Brak komentarzy do “„W cieniu zakwitających dziewcząt””